Opis: RADOMPRESS 1998, str. 144, stan db+/bdb- (zamazany podpis na str przed tyt) ISBN 83-86383-11-9 Jak kiedy rycerza w zbroyje zakutego na dziedzińcu oba-czycie, to zróbcie tak: najpierw wyrzućcie wszystko, co by wam w szybkim biegu przeszkadzać mogło, potem nogawki podwińcie, albo kiecki, jeśli was Pan Bóg pokarał i w zaciętości swojej babą uczynił, a potem co sił w kulasach przez pola i knieje umykajcie. Dopóki dech w piersiach macie uciekajcie i nawet jakby który talara na ziemi zobaczył, niech się nie zatrzymuje. Bo inaczej mój los go czeka, albo jeszcze gorszy. Tylko niech se gamoń zapamięta wedle jakiego drzewa, czy kamienia wspomniany talar leży, co by mógł potem po niego wrócić. Zaczęło się to dwie wiosny temu. Parobkiem wtedy takim byłem, co to jeszcze smarki w rękaw wycierał i języka w gębie zapominał, jak kraśniejszą dziewkę obaczył. Lubiłem sobie z innymi parobkami przy opłotkach stanąć, w kinolu pogme-rać, po przyrodzeniu się z fantazją podrapać, na dziewkę zagwizdać i w psa bezpańskiego kamieniem cisnąć. Jeno że rycerz wziął mnie i swoim giermkiem uczynić umyślił. Na ten czas i w porównaniu z innymi rycerzami cnotliwy był nad wyraz. Chłopów w pysk bez przyczyny nie lał, dziewek trzeźwym będąc nie bałamucił i do kielicha z rzadka jeno zaglądał. Po prawdzie to on zazwyczaj prosto z gąsiora pociągał, ale i to nie częściej niż raz na dwa dni. Chodzącą dobrocią był i na takiego samego prawiczka wychować mnie zapragnął. [z okładki] Koszt wysyłki 4 zł.
|