Opis: Newsweek 2008, str. 152, stan bdb „- Do kogo? - pyta wartownik za grubą szybą. Pokazuję paszport, opróżniam kieszenie z metalowych kluczy, wyjmuję telefon komórkowy, przechodzę przez bramkę kontrolną, kładę na taśmę teczkę, by mogła zostać prześwietlona. Dr Gunnar Digutsch, asystent Eriki Steinbach, schodzi po mnie na parter. Wymieniamy kilka kurtuazyjnych zdań, wsiadamy do windy. Jesteśmy na"miejscu. Zza lekko uchylonych drzwi dobiega charakterystyczny głos, pewny „i beznamiętny. Czekając w przedpokoju, mam chwilę, żeby się rozejrzeć, widzę biurka pełne dokumentów i bogato wyposażoną biblioteczkę. Sporo literatury o ucieczce i wysiedleniach Niemców - ale też katalog IPN-u o Polakach przymusowo pracujących w Rzeszy, Biuro Eriki Steinbach, szefowej Związku Wypędzonych, jest bez wątpienia bardzo poprawne politycznie. Kto spodziewał się plakatów w stylu „Śląsk pozostaje niemiecki", musi się rozczarować. Mapy z przedwojennymi granicami tym bardziej tu nie ma. W Polsce i tak nawet dzieci wiedzą, że Erika Steinbach jest wcieleniem zła. Nie wszyscy znają Angelę Merkel czy Helmuta Kohla. Prawie każdy wie jednak, że jest dobry Niemiec - Benedykt xvi, papież, inny dobry Niemiec Steffen Molier - komik, no i Erika Steinbach. Ta, co głosowała przeciwko granicy na Odrze i Nysie, straszyła zablokowaniem naszych negocjacji z Unią Europejską, a teraz chce pisać historię na nowo, robiąc z katów ofiary, a ofiary ustawiając w roli katów. Ci, którzy używają dyplomatycznego języka, nazwą ją największą przeszkodą w dialogu polsko-niemieckim. Ci, którzy lubią jaskrawe porównania, malują ją w mundurze esesmana, by potem palić jej tekturową podobiznę."
|