Opis: WMON 1989 str. 200, stan db+ (podniszczona lekko okładka). ISBN 83-11-07740-1 „Orientowałem się, że wioząc nas w głąb Rosji, na Północ. Wokół leżał śnieg. Pociąg nie zatrzymywał się na stacjach, tylko w otwartej przestrzeni. Widocznie NKWD nie chciało, aby zwykli ludzie widzieli te zatłoczone klatki. Głód dokuczał mniej niż zimno. W ciągu miesiąca wydano nam ze trzy lub cztery razy gorącą czy ciepłą wodnistą zupę i po ćwiartce czarnego, przesyconego wodą chleba. Jakże bardzo chciało mi się pić! Można było topić śnieg, jednak nawet wówczas, gdy godzinami staliśmy na bezludziu, wśród bezkresnych połaci śniegu, nie otwierano nam zamkniętych z zewnątrz drzwi wagonów. Początkowo, gdy mieliśmy jeszcze siły, domagaliśmy się tego. Biliśmy deskami, a potem piecykami w ściany wagonów. Tłumaczyliśmy, że chcemy nabrać śniegu, aby go roztopić. Odpowiedź była jedna: nie wolno! Konwojenci uprzedzali, że jeśli ktokolwiek wyłamie okienko w wagonie i wyskoczy, będzie rozstrzelany. Na każdym postoju widzieliśmy patrole żołnierzy--konwojentów z psami. Krążyli wokół pociągu. Mało tego: strzelali do każdej dostrzeżonej, wyciągniętej ręki. Mimo to właśnie tylko w ten sposób udawało się czasami zebrać trochę śniegu czy lodu..."
|