Opis: Wspomnienia Polaków wysiedlonych przez okupanta hitlerowskiego z ziem polskich „wcielonych" do Rzeszy 1939—1945 Wybór i opracowanie RYSZARD DYLINSKI, MARIAN FLEJSIEROWICZ, STANISŁAW KUBIAK Wstęp CZESŁAW ŁUCZAK WP 1985, str. 494, stan db (podniszczona lekko okładka, zakurzona) ISBN 83-210-0529-2 ...Zbudziło nas głośne walenie do drzwi. — Aufmachen! Do mieszkania w suterenie przy ulicy Bukowskiej (dziś ul. Świerczewskiego) wtargnęło trzech wysokich drabów: dwóch w jasnozielonych mundurach i jeden cywil. Ogarnęło nas przerażenie. Przyszli pewnie aresztować, ale kogo? Na odpowiedź nie czekaliśmy długo. — Zostajecie wysiedleni — oznajmił po polsku cywil. — Ja, ja, Ubersiedlung — powiedział starszy żandarm — aber schnell! A więc wysiedlenie, a nie aresztowanie. To może i lepiej. Będziemy razem, razem łatwiej znosić poniewierkę. Słyszeliśmy o wysiedlaniu Polaków z Poznania, ale nie przypuszczaliśmy, że i nas to spotka. — Macie 15 minut na ubranie i spakowanie. Była godzina 22.30. Siedmioletni Tadzik i o rok od niego starsza Marysia nagle zerwani ze snu rozpłakali się. — Ciszej, dzieci, ciszej, ci panowie krzywdy wam nie zrobią — pocieszała mama — tylko się prędko ubierajcie... ...Schnell, schnell! —popędzali Niemcy. Biegaliśmy w majtkach, kalesonach i koszulach. W pośpiechu pakowaliśmy do worków i walizek rzeczy mniej lub bardziej potrzebne. Część bielizny wisiała na strychu, bo akurat tego dnia mama zrobiła pranie... fragment wspomnienia Z. Hoffy „Przetrwaliśmy.." ...Ludzie wychodzą niepewnie i chwieją się jak pijani. Wspólnie pomagamy sobie przy wyładunku pakunków. Niestety, z naszego wagonu nie wszyscy wyszli. Pozostało pięciu zmarłych. Stwierdzamy, że od czasu zamknięcia nas w wagonach na rampie kolejowej obozu przy ulicy Bałtyckiej w Poznaniu dnia 16 marca o godzinie 10.00 do czasu otwarcia nam drzwi wagonów dnia 20 marca o godzinie 19.30 minęło 105,5 godziny. Jechaliśmy 34,5 godziny, a na postojach oczekiwaliśmy 71 godzin. Oto inne, tragiczne szczegóły tego bilansu: z 1100 osób, które wsiadły w Poznaniu, wysiadło 1040 ludzi, a 60 osób zmarło w drodze na skutek ciężkich warunków transportu, jakie stworzyli nam niemieccy oprawcy. Powietrze rozdziera płacz dziecka. Z wagonu zabierają zwłoki jego matki i siostry, ładując na osobne wozy, które wywiozą wszystkich tych, co nie przetrzymali trudów transportu, na pobliski cmentarz. Rozpoczyna się bieganie za upragnioną od tylu godzin wodą, której teraz już nikt nam nie broni. Pociąg odjechał, a my oczekujemy, co będzie dalej... fragment wspomnienia F. Domichowskiego „Transport" [z obwoluty}
|