Opis: KIW 1981, str. 362, stan db Maria Bohuszewiczówna była kobietą fascynującą. Jej życiorys jest piękny, dramatyczny, „gęsty", intensywny, a nawet wstrząsający. Przed laty ukazał się „Pamiętnik" Bohuszewiczówny. Młode generacje czytelników nie znają tego utworu, niewiele wiedzą o losie i czynach tej dziewczyny, która w dziewiętnastym roku życia stanęła na czele partii proletariackiej, w dwudziestym drugim zaś zmarła na zesłaniu w dalekim Krasnojarsku. Dobrze się więc stało, że przypomniana została jedna z najpiękniejszych i najszlachetniejszych postaci polskiego ruchu rewolucyjnego. Napisał o niej Ludwik Krzywicki: „Maria Bohuszewiczówna była duszą Drugiego Proletariatu. Dziewczyna niezmiernie miła i oddana sprawie... Była to młodociana, niedoświadczona podobizna sławnej pani Roland, a samo kółko przypominało stosunek żyrondystów do tamtej przywódczyni". Zjednywała sobie ludzi prostotą i bezpośredniością, co w pracy partyjnej wśród robotników było bardzo przydatne. „Lecz te walory — słusznie pisze Wawrzykowska-Wierciochowa — były niewystarczające dla robociarzy, aby mogli tę dziewczynę uznać za swego przywódcę. Dodatkowym walorem, i to uczuciowym, był fakt, że Maria jest Kościuszkowską prawnuczką"... A jak znalazła się w kręgu socjalistów? Jak w ogóle mogło dojść do tego, że studenci, robotnicy, ba! doświadczeni konspiratorzy i rewolucjoniści z otoczenia uwięzionego Waryńskiego uznali tę dziewczynę, naładowaną wprawdzie energią i pasją (ale także egzaltacją), lecz przecież pozbawioną wprawy organizacyjnej, oczytania i partyjnej rutyny — za swoją przywódczynię? Zaszła wysoko: w 1884 roku stanęła na czele Komitetu Centralnego Proletariatu. Ona — dziewczyna z dobrego, burżuazyjnego domu! Zaiste fenomen. Podobna sytuacja nie powtórzyła się nigdy w dziejach polskiego ruchu robotniczego. Maria Bohuszewiczówna odżyła na kartach opowieści D. Wawrzykowskiej - Wierciochowej. Doprawdy, o dziewczynie z Proletariatu trudno myśleć, mówić i pisać bez wzruszenia, a nawet patosu. Darujmy tedy autorce afektację towarzyszącą gdzieniegdzie opowieści. Doceńmy natomiast jej wieloletni, żmudny trud dochodzenia do prawdy o swojej bohaterce. Bogdan Maciejewski
|