Opis: 2017, str. 38, stan bdb Wstęp Moje życie było trudne i brutalne. Pewnie dlatego jestem nudnym starcem, który nie opowiada kawałów. Z zasady unikam ich, żeby nie ułatwiać zadania antysemitom, a szczególnie nie opowiadam tak zwanych żydowskich kawałów. Słowo „szmonces" oznacza w języku jidisz małe, nic nie znaczące rzeczy. W tym wypadku „Szmoncesy" to zbiór krótkich opowiadań, anegdot nawiązujących do pewnych cech żydowskich: mądrość, patrzenie na siebie z dozą ironii, żydowska mama, hucpa i wytrwałość. Ideą powstania tej książki, która ma być dla wszystkich, nie tylko dla Żydów, było to, by porozmawiać o wspólnocie, tradycjach i problemach Żydów, którzy byli poniżani od wieków. Te krótkie opowiadania to próba odpowiedzi, czym jest żydowski neschume (duch). Ta książka to w zasadzie skrót albo przegląd szmoncesów, które opowiadałem w domu dla starszych ludzi w Góteborgu, gdzie moja żona Judith i ja byliśmy gospodarzami obiadów szabasowych. Judith zapalała świece szabasowe, ja czytałem tą piękna modlitwę „I stał się wieczór i ranek na siódmy dzień", błogosławiłem chałę i wino, a na deser, do kawy, opowiadałem moje szmoncesy. Znana teoria twierdzi, że nie ma żadnych nowych szmoncesów, a tylko powtarza się i trochę zmienia te stare żydowskie anegdoty. Ponieważ podaje kilka nowych, chcę w ten sposób udowodnić, że tak nie jest. Praw autorskich tych opowiadań nie sposób dzisiaj ustalić. Większość usłyszałem gdzieś w Będzinie, albo przeczytałem dawno i trudno ustalić skąd one pochodzą. Historie, które wydarzyły się naprawdę oznaczyłem symbolem (*). Zygmunt Baum (marzec 2014 r.) ?
|