Opis: ŚIN 1987, stan bdb- (podniszczona lekko okładka), str 164 ISBN 83-7008-036-7 ...W przerwie obrad Bienia nieoczekiwanie zaproszono do apartamentów marszałka Sejmu, gdzie ku swemu zaskoczeniu zastał starego znajomego z nielegalnej działalności przed I wojną światową, wówczas kopalnianego lekarza, następnie ministra i generała dr. Felicjana Sław oja-Składowskiego. — Mówcą pan pozostał przednim, o refleksie znakomitym, szkoda, ?P służy złej sprawie — takimi słowami powitał Bienia. — Nie rozumiem, panic generale. — Pańskie wystąpienie to woda na młyn komunistów. — Tak nam do nich daleko, jak i panom teraz do socjalizmu, chociaż kiedyś, ale mniejsza z tym... Jestem reprezentantem partii klasy robotniczej, której dzieje się krzywda, i moim obowiązkiem jest stanąć w jej obronie. — Hola, pani pośle! Występuje pan w obronie warchołów i burzycieli porządku ustanowionego przez prawo. — Jest to obraźliwe, co pan powiedział o ludziach pozbawionych środków do życia i zdesperowanych. — Obawiam się, że nie znajdziemy wspólnego języka. — Ja też się obawiam. — Szkoda, że taki talent się marnuje. A nam w administracji potrzeba ludzi zdolnych, odważnych. Niech pan pomyśli o przyszłości, kadencja poselska kiedyś się skończy, ma pan przecież żonę, dzieci,.. — Dziękuję za okazaną troskę o moją rodzinę, ale sam potrafię dbać o jej interesy. Generał bez słowa, wyciągnął do Bienia rękę na pożegnanie, i na tym zakończyła się rozmowa.. Zamiast wstępu Abyśmy byli policzeni jak ludzie Ze swoją spluwą pójdę na 'armaty Z czarnym orłem na bakier By nie być jak piasek Już zachodzi czerwone słoneczko Zwycięstwo Jego ekscelencja, prezydent Hola, panie pośle ,„Okrzeja-Odra" Z dala od bliskich Na wozie i pod wozem Bibliografia Spis ilustracji.
|