Opis: 1979, Czytelnik, stan db , podniszczona okładka Książka została wykupiona z biblioteki. Posiada skasowane pieczęcie i odpowiednie adnotacje, na okładce mogą znajdować się nieaktualne sygnatury, całość kompletna, książka jest pełnowartościowa. Zdjęcie przedstawia oferowany egzemplarz. Schodzimy gęsiego w zupełnej ciszy. Ciemno, choć z prawej strony pala się Rybaki; przez terkot peemów od Mostowej dolatuje trzask pękających krokwi. Pierwszy idzie „Lis", drugi — żołnierz „leśnika", ja idę trzeci, a za mna — kilkunastu chłopców, jeden za chugim. Równolegle do mnie schodzi Marchel, z przygotowanym do strzału schmeisserem. Na dole, o dwa metry przed nami, rozpoczyna się rząd okien parterowych, z których dochodzą wyraźnie głosy ludzkie. „Rom" przysuwa sio do mnie i mówi szeptem: — Julek, benzyna w drugie okno! Ciskam do wnętrza kolejno obie butelki. Benzyna bucha ogniem. Na tle ściany pokoju, objętego blaskiem, ciemny prostokąt szerokich drzwi, a w nim poruszają się szare sylwetki ludzkie. Natychmiast strzelam z wyszarpniętej zza pasa „siódemki" i wiąże, jak szary kształt obsuwa się w dół. Przywierając lewym bokiem do framugi okna, strzelam powtórnie. Za trzecim strzałem efenka zacina się na amen. Szarpie nerwowo — bez skutku. Trudno w tej sytuacji zabierać sie do reperowania pistoletu, nie mając więc praktycznie broni, mogę dalszy bieg wypadów obserwować okiem teatralnego widza. Gdy rzucałem benzynę, a trwało to sekundy, koledzy dopadli parapetów okien z głośnym „hurraaa"!, otwierając ogień do wnętrza. Stoję nadal przy drugim oknie. Ogień i łomot. Klęczący obok mnie Leszek „Bill" raz po raz strzela z karabinu; łuna oświetla twarz „Granita", jest skrzywiony i odchylony do tyłu tak, jakby mocował się z zamkiem karabinowym. Za nimi stoi Puchalski; do ostatniego, narożnego okna strzelają z peemów „Rom" i „Lis", a któryś z „Leśników", co chwila przysiadając na zgiętych nogach, wysuwa się skokami za narożnik domu i posyła krótkie serie ze stena poza budynek. Atak jest nagły, ogień gwałtowny, tamci prawie nam nie odpowiadają. Kanonada nie trwa dłużej rriż minutę, a „Rom" przebiega za nami wzdłuż linii, wołając: — Zaprzestać ognia! Będziemy skakać do środka, gotuj się!
|