Opis: Czytelnik / NK 1976 , stan db+ (zwykłe ślady używania) str. 228. 176 Są to zresztą nie tyle opowiadania, ile gawędy i opowieści znad wody, w których sprawy wędkarskie mieszają się ze zwyczajnymi, codziennymi sprawami ludzkimi. Autor przygląda się bacznie swoim bliźnim, bada ich zachowanie w różnych sytuacjach, śledzi ludzkie losy, sięgając w owych obserwacjach zarówno do lat ostatniej wojny, jak i do czasów współczesnych. Zamojski jest jednak przede wszystkim zapalonym rybakiem — w tym temacie czuje się najswobodniej potrafi nam przekazać urok i smak wędkarskiej przygody, wprowadza czytelnika w sferę rybackich emocji i wzruszeń, odsłania przed laikiem tajniki sztuki łowienia, wtajemnicza w reguły rybackiej gry. Zwraca tu uwagę sama sceneria owych opowieści. Autor książki jest wrażliwym obserwatorem przyrody, potrafi nawiązać z nią kontakt, wydobyć wszystkie odmienności nadwiślańskiego krajobrazu, oddać nastrój i barwę chwili. Ta właśnie «malarskość» widzenia stanowi niepodważalny walor tomu. (...) Kiedy się czyta «Ryby i rybitwy», trudno oprzeć się wrażeniu, iż tok narracji przypomina tu płynącą wolno, rozlewnym nurtem rzekę. Ale przecież rzecz jest adresowana przede wszystkim (choć nie tylko) do miłośników wędkarstwa. A ci, jak wiadomo, lubią siedzieć nad wodą godzinami, w tym m. in. widząc urok wędkarskiej przygody". Beata Sowińska ,,Życie Warszawy", 1970 Ręce drżały mi z emocji, pośpiesznie rozwijałem sznur, przywiązałem go do kija, który zaraz wbiłem głęboko w swoją wysepkę. Założyłem za grzbiet klonka i z lekkim rozmachem, aby się nie zerwał, zarzuciłem w nurt po prawej stronie. Woda porwała żywca i duży korek od butli, pociągając za nim sznur. Zostawiłem kilka metrów zapasu i zahaczyłem o wystający "patyk, aby w razie czego „oddać zapas". Sznur naprężył się, a wówczas korek spłynął na ową spokojniejszą wodę i zaczął na niej balansować w lewo i w prawo. Trwało to zaledwie kilkanaście sekund. Korek nagle skrył się pod wodą i zanurzony zaczął płynąć w moją stronę. Jest! Jest! — wszystko we mnie śpiewało, krzyczało radośnie! Chwyciłem za sznur i zacząłem ciągnąć. Czułem ruchliwy opór na na- prężonym sznurze, ciągnąłem coraz spieszniej, chciałem go już mieć na tamie, tego pierwszego w życiu szczupaka. Po chwili ukazał się pod moimi nogami zielony, czerwonopłetwy, z ciemniejszymi plamami na bokach. Nieduży był. Schyliłem się, by go chwycić palcami pod skrzela, jak to nieraz robiłem z wyrzuconym przez ojca na brzeg szczupakiem. Ale o sekundę wcześniej szczupak rozdziawił paszczę, pokazując białe podniebienie, błysnął brzuchem i śmignął w głębię. Pusta kotwiczka wy-prysnęła nad wodę, a na wodzie zabielał martwy klonek, którego prąd zaraz zaczął znosić. Usiadłem z wrażenia i z pustą kotwiczką w ręku patrzyłem osłupiały na wodę. A po-.tem spojrzałem na brzeg, jakbym tam chciał znaleźć wyjaśnienie tego, co się stało.
|