Opis: str 104, stan db +/bdb- (podniszczona lekko okładka) ISBN Klaudiusz Sevkovic: piłką nożną i występami polskiej reprezentacji interesowałem się praktycznie od urodzenia. Co prawda ze wspaniałych występów „Orłów Górskiego" podczas niemieckiego mundialu w 1974 roku czteroletni brzdąc niewiele zapamiętał, ale już zdobycie kolejnego medalu w MŚ w 1982 roku sprawiło mi olbrzymią radość. Przypominam sobie, jak z wypiekami na twarzy śledziłem pamiętne 5-1 z Peru, a potem fantastyczny mecz Zbigniewa Bonka i 3-0 z Belgią. Wreszcie spotkanie o trzecie miejsce z Francją, którego oglądanie „załatwiłem" sobie z wychowawczynią na koloniach. W okresie dorastania w moim życiu pojawiła się druga wielka pasja -gotowanie. Wybierając szkołę gastronomiczną nie straciłem jednak kontaktu z pierwszą „miłością", a nawet, dzięki późniejszej profesji, poznałem największe futbolowe gwiazdy. Zaliczając praktyki w katowickim hotelu „Warszawa" (dziś Novotel) mogłem od kuchni śledzić kulinarne upodobania piłkarzy Olympiakosu Ateny, Bayernu Monachium, Realu Madryt, Anderlechtu Bruksela, Juventusu Turyn, czy reprezentacji Niemiec, Holandii i Anglii. Niezapomniany był wieczór z Emilio „Sępem" Butragueno, wspólne krojenie kiełbas z Hugo Sanchezem. Byłem bohaterem podwórka, gdy rozdawałem chłopakom breloczki, wisiorki, plakaty czy zdjęcia z autografami Ruuda Gullita, Franka Rijkaarda, Bernda Schustera. Do dziś w rodzinnym albumie na czołowym miejscu jest zdjęcie Klaudiusza w czapce kucharskiej z Dino Zoffem. Po wyjeździe na stałe do Niemiec znów miałem szczęście do wielkich piłkarzy. Znalazłem pracę w monachijskim „Holiday Inn", w którym sypiały drużyny Bundesligi przyjeżdżające na mecze Bayernu, TSV 1860 oraz Unterchahing. Tam też poznałem Marka Leśniaka, Piotra Nowaka I Tomka Hajtę, wspaniałych reprezentantów Polski. Z „Giannim", a także z Jurkiem Dudkiem i Tomaszem Iwanem zaprzyjaźniłem się w... domu Wielkiego Brata. W trakcie pierwszej edycji Big Brothera nakłoniłem producentów, by zorganizowali nam spotkanie z kadrowiczami. To okazało się strzałem w „10", bo zainteresowanie programem jeszcze bardziej wzrosło. Piłkarze,,odwdzięczyli" się później, zabierając mnie po 3-0 z Norwegią na Stadionie Śląskim i awansie do Korei, na świętowanie do stolicy. Zresztą w Korei też z bliska oglądałem występy biało-czerwonych, choć sukcesów Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka drużynie Jerzego Engela już nie udało się powtórzyć. Po wspaniałym sukcesie ekipy Pawła Janasa wpadłem na pomysł połączeni? piłki kulinariów. Żaden z bohaterów mi nie odmówił, przy okazji odkrywając zupełnie nieznane oblicza i gusta żywieniowe. W książce znalazły się nigdzie dotąd nie publikowane zdjęcia, również z prywatnych kolekcji reprezentantów. Futbolowi bohaterowie udzielili też wywiadów, których dotychczas... nie udzielali. Dziękując im za to stokrotnie, dziękuję także redaktorom „Sportu" za wsparcie piórem oraz mojej żonie Carolinie, bez której tolerancji dla moich hobby, nie byłoby tej publikacji.
|